>> – „Przynieś kabel, zdejmij spodnie i połóż się na krześle.” – usłyszałam głos ojca nieznoszący sprzeciwu.
Nie pamiętam, kiedy to się zaczęło i co było wtedy powodem bicia. Gdy wracają wspomnienia, trudno jest powstrzymać łzy. A wtedy płakać (a nawet pisnąć) nie można było.
Z perspektywy lat wiem, jak bardzo denerwowało go posiadanie dzieci. Drażniło go wszystko, co związane było bezpośrednio z nami. A gdy byliśmy starsi – obrywaliśmy też za innych, bo zdaniem rodziców – prowokowaliśmy innych do nieposłuszeństwa. A wśród sąsiadów, znajomych i rodziny uchodziliśmy za anioły… <<
Dlatego obiecałam sobie, że nie uderzę dziecka. Żadnego. Przed oczami mam bezbronnego chłopca, który bał się odezwać, by nie rozdrażnić nikogo. A przy nim starszą siostrę, która tuliła go i cichutko szeptała, że to się kiedyś skończy – bo wszystkie koszmary się kończą.
Dorosły ma przewagę, bo… jest dorosły. Bije dziecko z bezradności, z bezsilności, bo był bity w dzieciństwie, bo został wyprowadzony z równowagi lub by pokazać, że to on ma rację. A nawet wtedy, gdy jej nie ma… Może mieć powód albo leje pasem bez powodu.
Czy da się uspokoić malca krzykiem, biciem, szarpaniem lub zamykaniem go w pokoju? Tylko Ty – Rodzicu – znasz odpowiedź na to pytanie…
A dlaczego dzieci biją innych? Może, by:
– obronić się,
– wyrzucić z siebie emocje,
– zwrócić na siebie uwagę,
– bo jest i było bite,
– i tym podobne.
Każdy z tych powodów jest ważny i z każdym z nich można sobie poradzić.
Lata z dziećmi uczuliły mnie na nieprzewidywalność ich nastroju, który potrafi zmieniać się co kilka minut. A wiąże się to również z moją reakcją na nie. I choć bywały momenty, że chciałam krzyczeć, bić i uciekać – zostawałam. Bo…
Nauczyłam się dystansu do dziecka i trwaniu w ciszy w kryzysowych momentach. Odsuwałam je od siebie. Nie pozwalałam na to, by mnie biło. Byłam przy nim blisko, ale nie na tyle, by być w zasięgu jego rąk. Bywało bardzo trudno fizycznie. Psychicznie jeszcze trudniej… Czasem po uspokojeniu płakaliśmy oboje.
To, jak zachowywałam się podczas ataku agresji dziecka, miało wpływ na naszą relację. Im byłam bardziej opanowana, tym szybciej dogadywaliśmy się, a ono wracało do swoich zajęć.
Zwracałam też uwagę na sposób, w jaki malec podchodzi do zwierząt oraz zabawek. O wszelkich przejawach agresji informowałam rodziców.
Jednego jestem pewna – spokój i trzeźwość umysłu opiekuna są w stanie wyciszyć rozzłoszczone dziecko. Potem zostaje tylko przytulanie i spokojna rozmowa o jego agresywnym zachowaniu. Pomoże to ułożyć emocje w głowie dziecka. Tak, jeszcze nie raz to się powtórzy, ale wnioski będą pomagały maluchowi dorastać i radzić sobie w podobnych sytuacjach.
Najlepiej znaleźć sposób na spożytkowanie nadmiaru energii dziecka. To indywidualna sprawa każdej rodziny. W tych, u których pracowałam, spędzaliśmy czas na placach zabaw, w „małpim gaju”, na boisku grając w piłkę, na trampolinach, czy basenie.
Znakomitą alternatywą były też sztuki walki dla dzieci. Nauka i zabawa w jednym. Bicie jest czymś złym, ale można przerodzić je w coś pożytecznego, jak na przykład w samoobronę. Kursy te są właśnie po to, by zadbać o bezpieczeństwo i przy okazji dostać wiele pomocnych rad.
Wszystkim „swoim” dzieciom powtarzałam:
- „Nie wolno bić! Ciebie nikt nie bije, ty też nie bij nikogo.”
I tej zasady trzymam się każdego dnia.
Dziecko bierze przykład od starszego rodzeństwa i rodziców. Zróbmy więc wszystko, by wpoić mu dobre zasady – dla jego przyszłości.
Jeszcze jedno: jeśli czujesz, że nie jesteś w stanie poradzić sobie z agresją swojego dziecka – zgłoś się, proszę, do psychologa. Profesjonalista wesprze, a także pomoże znaleźć ewentualną przyczynę zachowania dziecka. Trzymam mocno kciuki!