Chwilę po południu zadzwonił telefon. To była mama dwuletniej Niny.
– „Jesteśmy w szpitalu, bo moje dziecko najprawdopodobniej połknęło spinkę do włosów”. – powiedziała jednym tchem. A mnie zatkało ze strachu o to maleństwo…
Ninka chodziła wtedy do żłobka. Tuż po drzemce Pani chciała uczesać ją, ale nie znalazła spinki. Gdy zapytała Ninę, gdzie ona jest – ta bez zastanowienia odparła:
– „Połknęłam spinkę”.
Gdy Nina zauważyła, jaki popłoch spowodowała jej odpowiedź – dodała:
– „Żartowałam!”
Ale pani już dzwoniła po jej mamę… Nie było wiadomo, kiedy Nina mogła połknąć tę spinkę i czy naprawdę ją połknęła, a czas miał ogromne znaczenie.
Zdjęcie rentgenowskie potwierdziło słowa dziecka – w przewodzie pokarmowym znajdowała się metalowa spinka. Szczęściem było to, że była zamknięta, więc zmniejszyło to prawdopodobieństwo zablokowania się w żołądku lub jelicie.
Spinka przemieszczała się na tyle szybko, że na ingerencję lekarza było już za późno. Trzeba było zastosować dietę i przeglądać zawartość kupy w nocniku.
Problemem był powrót do użycia nocnika, bo Nina od kilku miesięcy korzystała już tylko z muszli klozetowej.
Po dwóch dniach – pełen sukces: spinka w kupie 🤗💩 i ogromna ulga rodzicom, Nince oraz paniom ze żłobka 🤗 Uff…
Nina bardzo przeżyła tę sytuację. Do tej pory rzadko kiedy wkładała do ust coś innego niż jedzenie. Pobyt w szpitalu wystraszył ją, a widok smutnej mamy doprowadzał co chwilę do łez. Po powrocie do domu była wyciszona i skupiona na tłumaczeniu, dlaczego spinek nie wkłada się do buzi. Obiecała nam, że to się już nigdy nie powtórzy.
W tym czasie z domu zniknęły wszystkie spinki oraz gumki z ozdobami. Nie było z tym łatwo, bo to był czas na ogarnianie niesfornych kosmyków. Jednak zdrowie i życie Niny były priorytetem.
Przez kolejny rok co jakiś czas wracaliśmy w rozmowach do tego zdarzenia, a Nina od razu poważniała i mówiła:
– „Nie wezmę do buzi żadnej spinki, tylko jedzonko!”
Spinki wróciły do codzienności Niny, ale nie bez słownej przestrogi. W nas – opiekunach – pozostał strach o to, że połknięcie może powtórzyć się. Jesteśmy bardziej uważni, ale nie dajemy się zwariować. Ostrożność jest częścią wychowywania dziecka.
Dlaczego słucham dziecka? Bo w czasie zabawy może paść słowo: „połknęłam”. Tak, to może być żart, ale nie zaryzykuję straty życia lub zdrowia małego człowieka. Trzeba szybko reagować, by uniknąć tragedii. Lepiej sprawdzić, niż żałować, że informacja została zignorowana.
Któregoś dnia Ninka zaproponowała, że zrobi mi fryzurę 😉 Użyła do tego wszystkich spinek, jakie miała. Niespodziewanie wróciła jej mama, więc mogłam już wracać do domu. Była piękna pogoda, więc poszłam pieszo 🌞 Zauważyłam jednak, że mijający mnie ludzie patrzą na mnie z zainteresowaniem i uśmiechem.
– „Co ty masz na głowie?! ” – zapytał ze śmiechem mój Mąż, gdy tylko przekroczyłam próg naszego domu.
W całym tym zgiełku przekazywania informacji mamie Ninki – zapomniałam o „spinkowej fryzurze”, jaką miałam 🙊🙉🙈 I wyjaśnił się powód zaciekawionych spojrzeń przechodniów… 😜🤭🤣