Z dzieckiem jest tak, że jeśli raz na coś mu się pozwoli ono będzie czuło, że ma na to pozwolenie już zawsze. Postawisz malca na parapecie, by pokazać mu chmurki na niebie – następnym razem samo wejdzie na parapet.
Gdy otworzysz okno przy dziecku, by pomachać do starszego brata – ono zawoła Cię, gdy będzie już w połowie za oknem. Drastyczne, ale tak po prostu jest. Nie dopuszczam myśli, że dziecko mogłoby wypaść z okna, spaść z parapetu, czy zamknąć się na klucz. Dziecko jest impulsywne, najpierw zrobi, potem pomyśli – a może nie zdąży pomyśleć.
Jako dorośli jesteśmy w pełni odpowiedzialni za nieletnich. To my zwracamy uwagę na to, by nie stało się nic, co odebrałoby im sprawność, czy życie. Nasze starania dziecko doceni (lub nie), gdy będzie starsze. A my będziemy spokojniejsi o jego przyszłość.
Przygotowanie domu do coraz bardziej zwinnego dziecka powinno przyjść naturalnie.
👉Uchylanie okien, gdy jest ono aktywne. Otwieranie ich, gdy śpi. Dotyczy to też drzwi balkonowych (tarasowych).
👉Wyjęcie kluczy z drzwi wejściowych i do pokojów. Mówiłam dzieciom, że przyjdzie czas na to, że będą miały swoje klucze. Kupowanie zabawkowych nie zdało egzaminu.
Klucze i piloty do auta nie są dla dzieci. Pomijając zgubienie ich, co jest powodem do ogromu zmartwień (rodzice wiedzą, co mam na myśli 😤) – dzieci biorą je do ust. Tak, okropne. Ale znacznie gorsze jest ich połknięcie. Dlatego jeśli w domu, w którym przebywacie, klucze leżą „wszędzie” – porozmawiajcie z rodzicami. Użyjcie argumentów i zasugerujcie rozwiązanie. Grunt to szczera rozmowa. Bez zbędnych konsekwencji 👍
👉 Parapet służy do stawiania na nim kwiatków 😉 Nie dzieci. Tego trzymam się od początku swojej pracy z dziećmi. Nieważne czy parapet znajduje się na wysokości parteru, czy dziesiątego piętra – dziecka się tam nie stawia, nie sadza! Upadek grozi śmiercią lub trwałym kalectwem oraz urazem psychicznym osoby, przy której to się stało. Swoim szefom mówiłam o tym dosadnie, nawet unosiłam głos. Nie jestem czarnowidzem, jestem ostrożna.
Dzieci lubią zamki w drzwiach. A jak jeszcze mogą coś do nich włożyć – są w raju! Obserwowałam je w momencie, gdy zauważały dziurki i klucze. Ich ciekawość sięgała zenitu. Zapominały, gdzie są. Gdy byłam z nimi w pokoju lub łazience, widziałam, co robią i mogłam zareagować.
W taki sposób powstał „zakaz zamykania drzwi”. Zawsze są otwarte. I tłumaczę to dziecku, by wiedziało, że nie jest samo i że zawsze może wyjść z miejsca, w którym jest. Poza tym zmniejszam prawdopodobieństwo zatrzaśnięcia się malucha. Rozmowy o otwartych drzwiach są ważne, bo świadczą o daniu mu swobody i przestrzeni, do której ma prawo. No i mamy kontrolę nad tym, co robi w swoim pokoju, czy łazience.
A my w tym czasie możemy zająć się czymś innym, ale ciągle być w zasięgu wzroku dziecka. Ono ma wiedzieć, że w każdej chwili może nas zawołać lub po prostu do nas przyjść. 🤗✨