Przebywam z maleństwem co najmniej od pół roku. Nauczyłam się jego nawyków, odczytuję gesty i rozumiem zachowanie. Wiem, co lubi jeść, a za czym nie przepada. Znam też jego temperament.
Dlatego gdy coś się zmienia, jestem bardziej czujna i poświęcam więcej czasu na obserwowanie tych zmian. Wtedy wiem, co jest kolejnym etapem rozwoju, a co zapowiedzią infekcji lub choroby.
Moją uwagę zwracają :
➡️ brak apetytu, ale zwiększona chęć na słodycze
➡️ wysypka
➡️ blada skóra i podkrążone oczy
➡️ drapanie się w okolicach pupy (odbytu)
➡️ ból brzucha.
Objawy te wyłapuję w ciągu dwóch – trzech dni. Niespełna dwuletnie dziecko jest w stanie zasygnalizować mi, że coś jest „nie tak” z jego organizmem. Kolejnym krokiem jest rozmowa z rodzicami – niezbędna, bo resztę ewentualnych objawów mogą zauważyć właśnie oni.
Gdy do moich spostrzeżeń dołączają :
👉 zgrzytanie zębami przez sen
👉 nieco podwyższona temperatura ciała dziecka
👉 katar i kaszel
👉 nudności i wymioty
👉 wzdęcia i biegunki
👉 ogólne rozdrażnienie dziecka (zmiana nastroju)
– już wiem, że czas na wizytę u lekarza, który po przeprowadzeniu konsultacji, kieruje na odpowiednie badania.
Jeśli jest to pobranie krwi – mówię maluszkowi, na czym polega i dlaczego trzeba je zrobić. Że nie będzie tam samo, tylko z rodzicami lub ze mną, a tuż po badaniu pójdziemy na przykład na plac zabaw. Obiecuję też, że plasterek w miejscu ukłucia będzie mieć i ono, i jego opiekun (o naklejce „Dzielny Pacjent” już nie wspomnę 😉🤭).
Przygotowanie do badania kału jest bardziej skomplikowane. A na pewno dla mnie 🙈🙉🙊 – jeśli to właśnie mi przypadnie pobranie próbki… Jeśli swoją potrzebę maluch załatwia do pieluchy lub nocnika – sprawa jest prosta. Z muszli klozetowej kupy nie wyciągnę… Dlatego na swoją dłoń wkładam nitrylową rękawiczkę, urywam kilka płatków papieru toaletowego i podkładam go pod pupę dziecka. Ono nawet nie zauważa, kiedy łapię tylko tyle, by wystarczyło do analizy.
Jeśli którykolwiek z wyników badań jest pozytywny – odrobaczanie przechodzą wszyscy członkowie rodziny oraz zwierzęta będące w domu. Ty – Nianiu – i Twoi najbliżsi domownicy również. Pozwoli to na jednoczesne pozbycie się ewentualnych pasożytów z organizmu wszystkich osób ze środowiska dziecka.
Datę terapii zapisywałam w kalendarzu, by w razie nawracających objawów wykluczyć pasożyty.
Dbanie o higienę zarówno swoją, jak i dziecka jest bardzo ważne. Zminimalizuje ryzyko ponownego zarażenia się. Mycie rąk przed i po jedzeniu, po korzystaniu z toalety, po powrocie z podwórka, po zabawie z psem lub kotem (i innymi zwierzętami) – niech będzie stałym nawykiem w codzienności nie tylko dziecka – ale i wszystkich z jego otoczenia 🤗 Częste zmiany bielizny, ręczników, ścierek i pościeli – również.
Warto więc oszczędzić dziecku dyskomfortu ucząc go zdrowych nawyków, które nie zaszkodzą, a mogą zapobiec infekcjom układu pokarmowego. Jako dorośli na pewno zmagaliście się z bólami brzucha niewiadomego pochodzenia. Nic przyjemnego…
A teraz… czas umyć ręce 👏