– „Co to za słowa, nianiu?” – zapytała mnie 3 – letnia Julianka.
– „Hmmm… 🤔 Takich słów używają dorośli, by dogadać się z maluszkami”.
– „Nie znam tego języka 😔 Jak one mnie teraz zrozumieją?”
Gdy widzę maleństwo w wózku, czy szczenię na czyiś rękach, buzia mi się uśmiecha. Słyszę pieszczotliwe zdrobnienia. Wiem, że to nieodłączna część reakcji dorosłego na maluszka. Jednak pytanie dziecka o język, w jakim mówi się do niemowlaka, dało mi dużo do myślenia.
Czemu ma służyć takie pieszczotliwe mówienie do dziecka? Właściwie nie wiem. Wiem jednak jak zabawne jest naśladowanie słów wymyślonych przez malucha i wręcz podsuwanie mu ich podczas kolejnej rozmowy:
– „Nie jubie jewki!” – mówił mój mały bratanek, gdy miał ok. 2 lat. Oznaczało to tylko, że „nie lubi marchewki”, a ciągnęło się to za nim latami 😉 i to głównie dzięki nam – dorosłym.
– „Nianiu, a czy dzidziuś zna wszystkie słowa? Czy rozumie, co do niego mówię? A jeśli nie?” – Julianka była bardzo zmartwiona tym, że nie uda jej się porozumieć z maluszkiem. Jeśli większość ze starszego rodzeństwa ma taki dylemat, koniecznie trzeba temu zaradzić. Przede wszystkim wytłumaczyłam jej, że dzidziusie na początku swojego życia nie umieją mówić. Zaczynają komunikować się z nami płaczem, potem uśmiechem, „guganiem”…
– „Nie umiem gugać…”
Znów smutek pojawił się na buzi małej dziewczynki. Niedawno w jej życiu pojawił się braciszek, dlatego szuka sposobu na kontakt z nim.
– „Jestem już duża, a on mały. A skoro ja nie rozumiem, co babcia do niego mówi, to jak on ją zrozumie? Może trzeba go nauczyć mówić w naszym języku. Z babcią też trzeba porozmawiać o tym.”
W taki sposób dowiedziałam się, co należy zrobić: mówić do dziecka – choćby najmniejszego – tak jak mówi się do dorosłego! To takie proste 👏 Porównałam to do nauki języka obcego. Słowa są najważniejsze i to od samego początku życia. Niemowlę osłuchuje się z nimi i gdy zaczyna mówić, wyrazy najzwyczajniej w świecie pojawiają się 🤗🙊🙉🙈
Tak postepuję od lat i przynosi to bardzo dobre rezultaty. Jest jeszcze coś, co wprowadzam od początku opieki nad dzieckiem. Opisując np. zwierzę – mówię :
– „To jest kotek. Mówi : >miau< „.
Nie mówię :
– „To jest >miau<„.
Zależy mi na tym, by dziecko wiedziało, czym jest zwierzę i jakie wydaje dźwięki. Gdy dziecko widząc kota mówi:
– „O! Miau!” – reaguję mówiąc :
– „Słyszysz kotka? Widzisz go? Kotek mówi >miau<„.
Dziecko nie zauważa bezpośredniej różnicy. Podczas czytania bajek lub oglądania programu w telewizji zwraca uwagę na dźwięki i obrazy. Łączy je w całość. To są detale, których kiedyś zupełnie nie widziałam. Dziś pomagają mi w opowiadaniu dzieciom o zwierzętach, maszynach i wszystkim, co wydaje charakterystyczne dźwięki i co da się wytłumaczyć w prosty sposób.
Choć czasem mam ochotę pieszczotliwie powiedzieć „A ti ti, bobaśku” – zwyczajnie tego nie robię, tylko uśmiecham się do bobasków w moim otoczeniu 👶💚