Zaczęło się od ogłoszenia. W mojej okolicy było ich sporo. Umawiałam się na rozmowy. Znałam swoje oczekiwania. Dowiadywałam się, czego oczekują pracodawcy.
Na rozmowie byłam informowana o szczegółach pracy. Rzadko które z tych ogłoszeń było dobrze sprecyzowane. – „Zatrudnię nianię do maleńkiego dziecka, do 20 godzin w tygodniu, praca zmianowa”.
Podczas rozmowy z tego ogłoszenia okazało się, że praca po 8 godzin dziennie na 6.00 do 14.00 (mama w tych godzinach pracuje) – bez uwzględnienia mojej godziny dłużej (5.30 do 14.30). Dodatkowo – tak przy okazji 😉 : 8 – latek. Trzeba było podać mu jedzenie, odrobić z nim lekcje i pomóc w nauce. Na pytanie, czemu nie było tego w ogłoszeniu – mama odpowiedziała :
– „Przecież przy starszaku nie ma nic do roboty”.
– „Nie byłoby nic do roboty, gdyby go nie było. A on jest i potrzebuje uwagi”.
Mama była zaskoczona moimi słowami. O godzinach pracy powiedziała tylko, że są to umowne godziny i trzeba brać na nie poprawkę. Więc wzięłam poprawkę na jej słowa, policzyłam etat po 9 godzin dziennie i przedstawiłam propozycję wynagrodzenia. Pani powiedziała, że po opłaceniu niani niewiele jej zostanie. Na samą nianię nie zamierza pracować. Podziękowałam za rozmowę i wyszłam. Później dzwoniła do mnie i prosiła, bym zgodziła się dla niej pracować. A że już znalazłam pracę – ponownie odmówiłam.
Dużo myślałam o tym spotkaniu. Ośmiolatek przysłuchiwał się naszej rozmowie i powiedział, że chce, bym zaopiekowała się nim i maleństwem. Nie mogłam zostać, bo już na samym początku czułam, że będę wykorzystywana.
Obserwuję rodziców i decyzję o współpracy podejmuję w oparciu nie tylko o rozmowę z nimi. Gdy czuję jakiś dyskomfort, nie podejmuję wyzwania. Praca – szczególnie ta z dziećmi – wymaga spokoju i komfortu. Jeśli jest coś, co mi przeszkadza (np. zapach brudu, papierosów, alkoholu, psa, kota) – wiem, że nie dam rady. Przed decyzją trzeba brać pod uwagę takie rzeczy, byśmy mogły skupiać się na pracy, a nie na rozpraszaczach. Nie myślę tu o przybrudzonej koszulce dziecka, zabawkach w całym domu, czy nawet o brudnych pampersach. Mówię o zaniedbaniu. Z resztą sobie radzę 👍
Chcę poruszyć temat rodziców, którzy pracują i naprawdę niewiele zarabiają. Nie mają babci lub cioci, która zajmie się ich potomstwem, gdy oni są w pracy. I wtedy wkraczamy my – nianie! Nie oceniajmy rodziców, nie pouczajmy. Ci rodzice zrobiliby wszystko, by ich dzieci miały cudowną opiekę i najchętniej sami zajęliby się nimi na cały etat, ale zwyczajnie nie mogą. Są różne sytuacje i każdy radzi sobie z nimi, jak może. Oni wiedzą, ile mogą zapłacić niani. A my wiemy, ile chcemy zarabiać. Weźmy wszystkie czynniki pod uwagę. Gdy ma to być główne źródło naszego dochodu, może być trudniej. Jednak gdy tylko chcemy dorobić – warto przemyśleć propozycję. Poszukajmy kompromisu w kwocie lub obowiązkach w pracy z ich dzieckiem. Dlaczego? Bo to możliwe 😊
W innym ogłoszeniu poszukiwana była niania w podeszłym wieku, taka „babcia”. Pomyślałam, że zadzwonię. Przynajmniej dowiem się, dlaczego młodsza niania nie spełni ich oczekiwań.
– „Babcia jest najmilszą osobą na świecie, najcieplejszą, taką mięciutką – każdy chciałby mieć taką nianię” – to było pierwsze zdanie, jakie usłyszałam od mamy maleństwa.
Nie wyobrażała sobie innej osoby na tym miejscu. Więc gdy zobaczyła mnie, zapytała z nieufnością o wiek, doświadczenie, dyspozycyjność, mobilność… W zasadzie jej pasowałam, ale… miała przedyskutować to z mężem. Gdy już żegnałyśmy się i umawiałyśmy na telefon, wyznała, że chciała mieć starszą nianię, bo ta nie będzie „kusiła” męża. Ja już swojego ukochanego miałam i nie w głowie mi były romanse. Ale rozumiałam jej obawy.
Każda z Was słyszała podobne historie, które kończyły się różnie. W takiej sytuacji trzeba pomyśleć o „ryzyku”. Jeśli jesteś wolna, o słabej „silnej woli” lub szukasz przygód – zastanowisz się, czy warto wchodzić do tego domu. Gdy jesteś profesjonalistką, zakochaną w swoim partnerze/partnerce, zależy Ci na pracy i dobrej opinii – omawiasz szczegóły pracy i… zaczynasz od jutra 😊
To była moja jedyna praca z ogłoszenia. Kolejne były już tylko z polecenia. Nie widziałam, że ktoś na placu zabaw obserwuje mnie, słucha jak mówię do dziecka, jak się nim zajmuję… W takich miejscach ciągle obserwujemy inne dzieci, rozmawiamy z ich opiekunami, pytamy o różne rzeczy. Ale potem okazuje się, że ktoś o mnie pytał – bratu tej pani urodził się synek, mama musiała natychmiast wracać do pracy, a on jest na zwolnieniu jeszcze przez kilka miesięcy. Zaczekają 🤗
I tak jest do dziś. Zanim skończy się czas przy jednym dziecku – już „rezerwują mnie” kolejni rodzice. Znakomite uczucie! A spokój? Bezcenny. Warto dawać z siebie wszystko w tej niesamowicie odpowiedzialnej pracy, bo na efekty nie trzeba długo czekać. A praca sama znajduje człowieka 😁
Jest ogromna różnica między pracą u kogoś zupełnie obcego – a u kogoś, kogo zna się od lat. Ważne są ustalenia i zasady. Wtedy z obcymi znajdujemy się coraz bliżej emocjonalnie, a ze znajomymi nie tracimy tej więzi. To ważne na przyszłość. Praca dla znajomych nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Zmienia się status znajomości. Jeśli zależy Ci na utrzymaniu pracy na równi ze znajomością – trzeba rozdzielić to od siebie: w pracy być podwładną, a poza nią po prostu być sobą 🤗💚
Jest jedna bardzo ważna rzecz, o której trzeba pamiętać, gdy zaczynasz pracę u swoich znajomych. 👉Dyskrecja 👈 Widzisz ich w różnych sytuacjach, o których nie miałaś pojęcia. Zostaw to sobie, nie opowiadaj o tym nikomu. Postaw się na ich miejscu – na pewno nie chciałabyś usłyszeć od wspólnych znajomych o tym, co się wydarzyło. I tego się trzymaj, a nie będziesz miała problemu z utrzymaniem znajomości już po zakończeniu współpracy z nimi 👏🤫🤭🤗