🧐 Chciałam, by w pracy był monitoring i mówiłam o tym otwarcie. Rodzice dziecka bywali zaskoczeni. Nie mam nic do ukrycia. Ich dziecko ma być bezpieczne, ja również. Wypadki się zdarzają i w chwili, gdy stanie się coś dziecku w mojej obecności – nagranie wszystko wyjaśni.
Cierpliwość dziecka i niani czasem zostaje wyczerpana. Może dojść do podniesienia głosu, ręki, szarpaniny, czy innych okropnych rzeczy. I to z obu stron. Świadomość nagrywania sytuacji pozwala mi szybciej wyciszyć się, a dziecku dać czas na wyrzucenie z siebie emocji.
Wydaje się to niemożliwe, ale w mojej pracy skuteczne. Tak, krzyczałam, ale dlatego, by przekrzyczeć dziecko. Najczęściej wychodziłam z pomieszczenia, w którym byliśmy i siadałam za drzwiami. Drzwi zawsze były otwarte, by dziecko widziało mnie i w każdej dowolnej chwili miało do mnie dostęp. Nigdy nie zamykam drzwi! Chodziło mi tylko o nabranie fizycznego dystansu. Rodziców informowałam o danej sytuacji, gdy tylko wracali do domu.
Monitoring to bezpieczeństwo. Jednak nie chcemy być ciągle obserwowane. Mamy prawo usiąść, zjeść, wypić kawę /herbatę /wodę. Korzystać z toalety. A nawet – podczas drzemki dziecka – czytać książkę lub też zdrzemnąć się. Praca niani jest bardzo wyczerpująca fizycznie, ale też umysłowo. Trzeba to tylko omówić z pracodawcami, by potem nie usłyszeć :
– „A co to za kawka i książka w pracy?”
Monitoring ma być w celu wyjaśnienia wszelkich niedomówień, a nie inwigilowaniu nas na każdym kroku w ich domu. Zdarza mi się zająć dziećmi przez weekend, gdy ich rodzice są „na wyjeździe”. Często wspominam, jak drugiego dnia ich nieobecności – w kuchni przy śniadaniu z dziećmi – usłyszałam :
– „Dzień dobry wszystkim! Życzymy smacznego!”
Śmiałam się w głos, bo krzątając się po kuchni nawet nie zauważyłam kamerki na blacie. Upewniłam się tylko w przekonaniu, że dobry monitoring nie jest zły 😊 Tym bardziej jeśli nie mam swojej pracy nic do zarzucenia.